niefajnie być niskim na koncertach.
Dream Theater sobie grało w Spodku wczoraj. było dobrze - aż sobie darowałam dzisiaj szkołę (swoją drogą, olewanie szkoły idzie mi coraz lepiej). niesamowite było pierdolnięcie sekcji rytmicznej w pierwszym kawałku i zaciesz perkusisty (po tym koncercie totalnie kupuję tego kolesia, ale i tak szkoda, że to nie Portnoy). generalnie, jedne z lepiej spędzonych trzech godzin mojego życia.
koncerty. dużo metali. moje środowisko naturalne.
tak, jestem na koncertowym kacu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz